Moja historia

 W moim życiu wiele doświadczeń wyryło się bliznami, każdy taki ślad mnie kształtował i zmieniał, ale to raczej materiał na książkę 😉

Natomiast doświadczenie, które doprowadziło mnie do obecnego ustawienia życia, to zdecydowanie było urodzenie córki w wieku 40 lat. I po tym jak w 2013 roku to 3 tygodniowe życie we mnie odcięło mnie od firmy, z dnia na dzień, na wiele miesięcy, odkryłam, że chcę mieć więcej czasu dla siebie. 

Żebyśmy się dobrze zrozumieli, uwielbiam pracować i to mnie pochłaniało bez reszty. Spotkania z klientami, poszukiwania zaginionej arki w audytach, wychodzenie po niemożliwe, stawanie oko w oko z systemem i wyciąganie ręki po VAT. Wtedy to ja miałam poczucie, że jestem unstoppable, aż do tego dnia, kiedy ciało mnie zatrzymało…

Żeby po latach macierzyństwa wrócić między ludzi dogadałam się z właścicielką kawiarni przy rynku w Piasecznie gdzie doradzałam kobietom jak rozwiązywać bolączki w ich życiu czy biznesie. Czułam się jakbym pierwszy raz szukała pracy 😉

W styczniu 2017 roku wróciłam do pracy i od razu poszłam na całość, bo zwyczajnie potrzebowałam zacząć więcej zarabiać. Od razu przyjęłam zlecenie odtwarzania ksiąg handlowych i audytu. Pierwszą majówkę spędziłam w pracy, poszukując ostatniego błędu, żeby spiąć bilans. Zostałam na noc w mieszkaniu, które wynajmowałam na biuro, żeby nie tracić tropu kiedy musiałabym przerywać by wrócić i utulić małą do snu. Rozwalało mnie to. 

SylwiaWiniarskaZylik2017

Zaczęłam szukać dodatkowego pracownika, który zdejmie ze mnie obowiązki, jednak klienci woleli pracować ze mną, co z jednej strony karmiło moje ego a z drugiej spinało moje skrzydła. Pokazywało też przekonanie, że muszę wszystko kontrolować.

W sierpniu poroniłam. Miałam 43 lata i wiedziałam, że nie mogę się znowu położyć na kilka miesięcy.

Przełom nastąpił kiedy zrezygnowałam z klienta, mimo iż miałam tam swojego podwykonawcę,  dobrą kwotę i piękny samochód. Podjęłam tą nielogiczną decyzję, bo nawet jeden dzień w tygodniu wizyty w jego siedzibie wprawiał mój mózg w tworzenie miliona wymówek by tam nie jechać.

Wiedziałam już, że na pewno nie chcę zapłacić zdrowiem skoro moje ciało i umysł były  w oporze. Oddałam tą współpracę koleżance po fachu.

W 2019 roku pierwszy raz poleciałam sama na urlop i to był game changer, dla mnie, dla moich bliskich, dla zespołu, dla klientów.

Potem przyszedł 2020 rok, który dał największą zmianę ustawień.